środa, 30 lipca 2014

Mama bez wymówek (No Excuse Mom). Przegląd tygodnia #1. Menu.

Czyli co jadłam i piłam w ostatnim tygodniu. Regularne jedzenie, większa ilość i zróżnicowanie posiłków spowodowały, że miałam więcej energii, a lepiej zaplanowane posiłki (i reszta dnia) dały mi też więcej okazji i siły do aktywności fizycznej.

Gdyby się Wam coś konkretnego podobało, to dajcie znać - postaram się wrzucić przepis na blog kulinarny, choć z wieloma rzeczami improwizowałam i nie pamiętam proporcji - ale damy radę, prawda? :) 

Poza tym co na zdjęciach w ciągu dnia wypijam 1-2 herbaty (czerwoną i ziołowo - owocową) oraz ok. 1.2l wody, sporadycznie kawę.  

Na końcu wpisu zaznaczę, jeśli jakieś produkty były kupione, a nie domowej roboty. 

Poniedziałek


- pinta ciepłej wody z sokiem z cytryny,
- sok (szpinak, ananas, marchewka, pomarańcza, kiwi) oraz nektarynka,
- 1.5 jajka na twardo faszerowanego tuńczykiem, kilka plastrów pomidora, kilka liści sałaty, 3 rzodkiewki, tostowana pełnoziarnista pitta z serkiem kremowym i rzeżuchą,
- zupa z pieczonych pomidorów, 2 cienkie wafle kukurydziane,
- sałatka z liści sałaty, selera naciowego, pomidora, ogórka, rzeżuchy z dressingiem z musztardą angielską oraz 3 falafelami
- 170g jogurtu greckiego, garść świeżych truskawek, garść naturalnych pistacji (bez soli, nieprażonych), pół łyżeczki miodu 
- 2 wafle kukurydziane z hummusem, pomidorem i 1 kabanos


Wtorek 



- duża szklanka ciepłej wody z sokiem z cytryny,
- sok (szpinak, ananas, marchewka, pomarańcza, kiwi),
- musli (ok. 70g) z mlekiem migdałowym i garścią świeżych truskawek, 
- 1.5 jajka na twardo faszerowanego tuńczykiem, 3 rzodkiewki, kilka kęsów ogórka, 3 wafle kukurydziane z hummusem i sałatą,
- tostowana pełnoziarnista pita z hummusem i rukolą, 4 oliwki nadziewane suszonymi pomidorami, pół żółtej papryki
- 2 wafle ryżowe z naturalnym masłem orzechowym (bez soli i cukru) 
- pieczony słodki ziemniak (z odrobiną oliwy, wędzonej papryki, pieprzu, soli), tzatziki na liściu sałaty i szaszłyki z piersi kurczaka marynowanej w paście tikka masala i papryki, 
- koktajl z mleka migdałowego, garści borówek, daktyla i łyżki masła orzechowego 

Wypiłam też dużą latte w kawiarni - umówiłam się z koleżanką w mieście, ale odmówiłam ciastka! :)

Środa 




- szklanka ciepłej wody z cytryną,
- szklanka zielonego soku (szpinak, ananas, pomarańcza, kiwi),
- 3 wafle ryżowe z posiekaną połową awokado, połową jajka na twardo i tuńczykiem oraz rukola, 3 rzodkiewki, 3 pomidorki koktajlowe, pół świeżej papryki,
- wafel ryżowy z masłem orzechowym,
- sałatka: rukola + 60g razowego makaronu (waga po ugotowaniu) + nieco oliwy i octu balsamicznego + połowa awokado + kilka oliwek i pomidorków + jeden szaszłyk z wczorajszego obiadu (kurczak z paprykami),
- tostowana razowa pita, kolorowe papryki, dip z bobu, mięty i jogurtu,
- zupa z dyni piżmowej z kuminem i kolendrą + kilka grzanek z chleba na zakwasie, oliwy i pieprzu kajeńskiego,
- koktajl - kilka mrożonych kostek mango, pół banana i szklanka mleka migdałowego. Posypany cynamonem.

Czwartek 



  

- szklanka ciepłej wody z cytryną,
- szklanka zielonego soku (szpinak, ananas, pomarańcza, kiwi),
- kopiasta serka serka wiejskiego, 1 tostowana razowa pita (połówka z dipem z bobu, połówka z serkiem kremowym), 3 rzodkiewki, 4 kawałki ogórka, 3 pomidorki koktajlowe, kilka liści sałaty, 
- 2 wafle ryżowe z naturalnym masłem orzechowym i połową banana 
- pieczony słodki ziemniak i 3 łyżki fasolki w sosie pomidorowym,
- zupa krem z dyni piżmowej z kilkoma grzankami z pieprzem kajeńskim, 
- 100g makaronu razowego (zważony po ugotowaniu), duża garść rukoli, kilka pomidorków koktajlowych, kilka oliwek nadziewanych suszonymi pomidorami oraz kawałek łososia pieczonego ze słodkim sosem chilli + limonka + lekki dressing musztardowy 
- koktajl ze szklanki mleka migdałowego, 2 daktyli i garści mieszanki owoców letnich - jeżyn, malin czarnych i czerwonych porzeczek. 


Piątek




- szklanka ciepłej wody z cytryną,
- szklanka zielonego soku (szpinak, ananas, pomarańcza, kiwi, marchewka),
- 1 razowa tostowana pitta z serkiem kremowym, pół awokado, 1 jajko na twardo, 3 rzodkiewki, 3 pomidorki koktajlowe, nieco sałaty, 
- placuszki z serka wiejskiego i otrębów z jogurtem greckim, pół łyżeczki miodu i owocami letnimi i miętą, 
- 2 wafle ryżowe z posiekaną połówką jajka na twardo i ćwiartką awokado posypane rzeżuchą, 
- kubek czerwonej herbaty i batonik raw (surowy)
- stek rib -eye (ok. 125g) z pieprzem syczuańskim oraz warzywa stir fry - brokuły, papryki, dymki, cukinia z czosnkiem, chilli, imbirem i sosem sojowym, 
- szczodry plaster zimnego arbuza. 

Sobota





- szklanka ciepłej wody z cytryną,
- szklanka zielonego soku (szpinak, ananas, pomarańcza, kiwi, marchewka),
- 1 razowa tostowana pitta z serkiem kremowym i łososiem, 3 rzodkiewki, 3 pomidorki koktajlowe, nieco sałaty, kilka plastrów ogórka,
- placuszki z serka wiejskiego i otrębów z jogurtem greckim, pół łyżeczki miodu, brzoskwinią i miętą, 
- 2 kromki chleba na zakwasie z ziarnami z posiekaną połówką jajka na twardo i ćwiartką awokado posypane rzeżuchą, 
- miseczka zupy kremu z buraków i pomidorów z jogurtem greckim wymieszanym z chrzanem + 4 kotleciki z twarogu i kaszy gryczanej w otrębach owsianych,
- czerwona herbata i batonik raw (surowy)- szczodry plaster arbuza 

 Niedziela
 


- szklanka ciepłej wody z cytryną,
- szklanka zielonego soku (szpinak, ananas, pomarańcza, kiwi)
- 3 kromki chleba na zakwasie z ziarnami z serkiem kremowym i wędzonym łososiem, 2 jajka w koszulkach, kilka plastrów ogórka, pomidora, kilka liści sałaty, 3 rzodkiewki, - mała kawa z mlekiem migdałowym i batonik raw (surowy)
- miska zupy kremu z buraków i pomidorów z jogurtem greckim wymieszanym z chrzanem + 4 kotleciki z twarogu i kaszy gryczanej w otrębach owsianych,
- ok. 180g ugotowanej polenty, pierś kurczaka marynowana w cytrynie i koprze włoskim upieczona + pieczone cukinie, pomidorki i papryki + pół łyżeczki startego parmezanu   
- 2 wafle ryżowe z 2 rodzajami hummusu (z pieczonymi paprykami i czarnymi oliwkami), 2 nadziewane oliwki, 2 pomidorki koktajlowe, 
- plaster arbuza + pół płaskiej brzoskwini + kilka listków mięty. 


W tym tygodniu KUPNE produkty, które można zrobić samemu w domu - hummus, falafele, pity,  masło orzechowe, mleko migdałowe, musli (mam teraz Dorset Cereals - bardzo dobry skład!), pasta tikka masala, batoniki Nakd, fasolka śniadaniowa (Heinz organiczna, zwykła ma syrop glukozowy!) -
poza tym wszystkie inne typu bulion na zupę, dressing, chleb z ziarnami etc. domowej roboty. 

Mam nadzieję, że zainspiruję jakieś mamy do tego, aby zadbały o swoje potrzeby. Jak wspomniałam w poprzednim wpisie - te małe zmiany spowodowały, że moje samopoczucie poprawiło się diametralnie. W kolejnym wpisie będzie o aktywności fizycznej.

--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina 

sobota, 26 lipca 2014

Fit Mama bez wymówek


Maria Kang - Amerykanka, mama trzech chłopców, wyleczona bulimiczka, szefowa dwóch domów spokojnej starości i autorka tekstów o fitness. Kobieta ze zdjęcia, które wywołało burzę, oskarżona o dyskryminację osób otyłych, rozpowszechnianie nierealnych wymagań i wywieranie presji na kobietach. Podziwiam ją za determinację i osiąganie celów, o których wiele kobiet tylko marzy nie ruszając pupy z kanapy. Nie podoba mi się, jak wdaje się w pyskówki na swojej stronie na fb z osobami, które ją krytykują. Po co o niej piszę?







Otóż postanowiłam, że nie będę mieć wymówek. Od miesiąca moja waga stoi, sylwetka się nie zmienia, a w szafie leży ulubiona para jeansów, do której nadal nie wchodzę. Mogę narzekać, mogę się dołować, wymyślać powody, aby nie ćwiczyć bardziej intensywnie, łapać w biegu kolejną kanapkę. Zawsze mogę zwalić to na absorbujące dziecko. 

Dotarło do mnie, że czas na większe zmiany, bo wprowadzenie tych delikatnych, o których pisałam w TYM wpisie nie daje rezultatów, a ja się po prostu frustruję. Dotarło do mnie (wreszcie!), że mój syn i jego potrzeby są ważne, ale ja też muszę zadbać o siebie, a nie łapać byle czego do jedzenia, bo kiszki marsza grają, a on jest wymagający i absorbujący. Dotarło do mnie, że mimo zmęczenia, bo w nocy dał mi popalić, nie powinnam przeleżeć pół dnia w łóżku regenerując się, a zabrać tyłek na 25 minut na rower i zrobić intensywny trening, wziąć letni prysznic i czuć się jak nowo narodzona. W moim przypadku godzinny trening dwa razy w tygodniu to jest za mało, moje ciało wymaga większej presji. Niestety moje dwie instruktorki Zumby zrobiły sobie 7 tygodniową przerwę wakacyjną. Więc muszę sama zadbać o zorganizowanie sobie tych treningów w domu, obok innych.

Organizuję więc mały plac zabaw na podłodze dla Młodego, albo wsadzam go do siedziska i stawiam obok roweru. Ćwiczę zagadując go - jest w stanie wytrzymać 25-55 minut, to mi wystarczy na intensywny trening. Codziennie wychodzimy też na spacer (okolica pagórkowata!) - 40-60 minut marszu - to dobre dla niego i dla mnie. Wykrzesałam czas, aby lepiej komponować posiłki. Zrezygnowałam z ambicji jedzenia tylko domowych dań - kupiłam hummus i falafelki w lokalnych deli i żyję. Jem co 2-3 godziny, ale mniejsze porcje, lepiej przemyślane. Planuję dni, a plan wdrażam w życie. 

Dziś jest dzień szósty realizowania mojego postanowienia, a ja nie czułam się ze sobą lepiej od dawien dawna. I nie, nie chcę mieć sześciopaku na brzuchu. Nie jestem obsesyjną perfekcjonistką. Chcę być po prostu zdrową, wysportowaną kobietą, mamą, która czuje się dobrze ze sobą i nie ma wymówek. 

Myślę, że raz w tygodniu zrobię aktualizację mojego menu i aktywności fizycznej. Może zainspiruję którąś z Was.  :)

#mamabezwymówek
#noexcusemom 

--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina


czwartek, 24 lipca 2014

Piękna Wielka Brytania. Kornwalia.


Zrobiliśmy z Młodym (3.5 miesiąca) ponad 2 tysiące kilometrów. Naprawdę dobrze to zniósł, w kryzysowych sytuacjach w samochodzie z tyłu hipnotyzowała go Babcia. Był na klifach, był na plaży, moczył nogi w oceanie, zwiedzał ruiny zamku i teatr, zaliczył karmienie różnych miejscach np. w lesie tropikalnym, bujał się na łódce. Świrował ze dwa razy, jak jedliśmy w knajpie - najpewniej ze zmęczenia, bo to było wieczorami. Pierwsze wakacje rodzinne za nami. Oby każde następne były tak bezproblemowe.

Załączam dowód na to, że można mieć śródziemnomorski klimat na wakacjach nie ruszając się poza Wielką Brytanię. W Kornwalii byliśmy drugi raz, wrócimy i trzeci raz za parę sezonów. W Hayle woda była ciepła, w Porthcurno weszłam tylko do kolan, ale luby pływał. Zresztą było więcej miłośników tak rześkiej wody. ;) To dla mnie w zasadzie jedyna wada spędzania wakacji na brytyjskim wybrzeżu.

 

O Kornwalii pisałam Wam dwa lata temu w TYM wpisie, a także  TUTAJ z perspektywy kulinarnej. Nadal uważam, że najlepsza ryba z frytkami na wynos jest u Ricka Steina w Padstow. :) Zapraszam do lektury i zachęcam do zwiedzania wysp. 

--
Pozdrawiam i do następnego razu! )

Karolina

niedziela, 20 lipca 2014

Wyżywienie w brytyjskim szpitalu

Wpis raz na dwa miesiące? Niezły wynik... Ten wpis zaczęłam po wyjściu ze szpitala, kiedy wydawało mi się, że nasz mały członek rodziny mało śpi, jak na noworodka. Z czasem pokazał, że snu trzeba mu jeszcze mniej, mimo, że cały dzień dokazuje, jest żywy, ciekawski, śmiejący się. Z czego on bierze tę energię? Nie piszcie mi, że z mojego mleka... ;) 

Teraz właśnie siedzi i skarży się swoim zabawkom, a może opowiada im o spacerze. Mniejsza o to. Ważne jest to, że siedzi tam i zajmuje się sobą, a ja wstawiłam obiad i mam chwilę dla siebie. 

Mimo, że nie mam ładnej dokumentacji fotograficznej (aparat w telefonie i fatalne światło nie pomagają), to postanowiłam napisać o wyżywieniu szpitalnym z kilku powodów. W kontekście tego, czym karmią w szpitalach polskich (generalnie, choć pewnie są wyjątki), to sprawa wygląda tragicznie - tragicznie w Polsce, rzecz jasna. W kontekście tego, jakie panuje przekonanie w Polsce na temat diety matki karmiącej piersią, to menu z oddziału położniczego na którym przebywałam dla niektórych może wyglądać szokująco. Ja się uśmiałam szczerze widząc curry w menu. 





Nie mam wielkiej skali porównawczej, choć jakąś mam - leżałam w 2013 roku na oddziale położniczym w Szpitalu Wojewódzkim w Tychach.  Śniadania mi nie wolno było jeść, ale chleb z margaryną i serdel nie wzbudziły we mnie tęsknoty za posiłkiem, a dziewczyny z sali wyciągnęły swoje serki wiejskie. Obiad był lepszy niż myślałam, ale nastawiłam się na kulinarne koszmarki, a i nie jadłam od 24 godzin, więc byłam głodna jak wilk. Często zaglądam na profil facebookowy poświęcony posiłkom w polskich szpitalach i włos mi się jeży (dla ludzi o mocnych nerwach profil TUTAJ).

Natomiast jedzenie i obsługa w szpitalu w Northallerton, gdzie przebywałam po porodzie spowodowały, że miałam ochotę wysłać każdego Anglika narzekającego na NHS na pobyt w placówce zarządzanej przez NFZ, aby nabrał odpowiedniej perspektywy. Nie dość, że do wyboru miałam kilka dań z menu, to powiedziano mi jeszcze, że gdyby nie było nic, co lubię, to zawsze mogą przygotować mi kanapki! 


W ciągu dnia mniej więcej co 3 godziny po sali przechodziła pani i pytała, czy nie uzupełnić nam dzbanków z wodą, które stały przy każdym łóżku, ale także czy nie mamy ochoty na coś ciepłego do picia. Do herbaty podawano herbatniki.  W nocy położna, która przychodziła sprawdzić młodego i mnie też pytała, czy nie mam ochoty na herbatę, gdy nie spałam. 

Aby oddać sprawiedliwość - jedzenie nie było najwyższych lotów, podejrzewam, że część podgrzewana w mikrofali, pieczywo było watowate, ale do wyboru było masło i smarowidło pewnej popularnej firmy, cztery rodzaje płatków śniadaniowych, dwa rodzaje tostów, a gdy zapytałam, czy mają inne mleko niż krowie, to pani odpowiedziała, że nie ma, ale jutro rano będzie - następnego dnia zaproponowano mi mleko sojowe, choć nawet o to nie prosiłam. Na śniadanie były płatki i mleko, tosty, masło, dżem i marmolada. Na lunch i obiad/kolację do wyboru były z reguły 2 dania/czy też składniki, z których skomponowane było danie (np. do wyboru frytki zamiast ziemniacznego pure)  i 4-5 deserów - każde było oznaczone, czy bezglutenowe, wegetariańskie, ekstra odżywcze. Jeśli ktoś nie miał ochoty na to co oferowało menu, to mógł wybrać spośród trzech rodzajów kanapek. 

Do obiadu gdy np. poprosiłam o świeże warzywa do zapiekanki z ziemniaków, to dostałam kupę świeżych warzyw i sałaty na talerzu. Do każdego posiłku podany był sok owocowy, serwetki, obsługa była przemiła i otwarta na potrzeby pacjentek. Można? Można. 

A jakie Wy macie doświadczenia z wyżywieniem i obsługą w szpitalach? Ciekawa jestem jak to wygląda w innych krajach. 

--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina